poniedziałek, 17 marca 2014

Dziennik snajpera - Władysław Wilk - recenzja z Portalu Historyczno-Wojskowego www.phw.org.pl

Obserwując rodzimy rynek książki można bez trudu dostrzec rosnąca popularność literatury militarnej szczególnie dotyczącej współczesnych konfliktów zbrojnych. Wśród kreatorów tej swoistej mody obok krakowskich wydawnictw takich jak Znak, czy Wydawnictwo Literackie, można śmiało postawić wydawnictwo WarBook. Tym razem, niejako równolegle do książek publikowanych pod nazwą War Report, możemy być świadkami narodzin nowego projektu – przygotowanej we współpracy z redakcją magazynu „Komandos” serii Kondotierzy, prezentującej sylwetki Polaków, którzy jako ochotnicy lub najemnicy walczyli w rozmaitych konfliktach zbrojnych na całym świecie.  Pierwszą propozycją wydawniczą jest wznowienie (choć akurat ta informacja nigdzie się nie pojawia) Dziennika snajpera autorstwa Władysława Wilka.

Książka jest zapisem wspomnień Polaka, który przebywając w Czeczenii w czasie pierwszej wojny czeczeńskiej postanawia chwycić za snajperskiego Dragunowa i przyłączyć się do bojowników zajmujących pozycje w rejonie Szatoj. Opisany w książce wojenny epizod autora jest co prawda bardzo krótki, trwa zaledwie dwa miesiące, jednak daje ciekawy wgląd w życie Czeczeńców walczących w imię Allaha o swą wolność. Ten, kto spodziewa się jednak soczystych opisów starć z Rosjanami może się nieco rozczarować. Faktycznej walki bowiem tu niewiele, Wilk wziął udział raptem w dwóch akcjach bojowych (z czego jedna zakończyła się sporym sukcesem), widać raczej trud i znój nieustannych patroli, ukrywania się trudności ze sprzętem itp. W warstwie dokumentalnej Dziennik snajpera jest zatem cenny przede wszystkim jako zapis codzienności życia walczących z Rosjanami Czeczeńców, świadectwo ich racji, przekonań i zwyczajów. Widać tu wyraźnie przepaść kulturową, jaka dzieli autora i jego kaukaskich braci. Zwyczaje znającego Rosję Europejczyka i konserwatywnych, zatopionych we własnej kulturze miejscowych stanowią dwa odrębne światy, splątane tylko i wyłącznie za sprawą wojennej zawieruchy. To jeden z wymiarów, w którym widać jak niszczycielskim żywiołem jest wojna – nie tylko w sensie, fizycznym, namacalnym, odbierając ludzkie życie czy niszcząc dobytek, ale także w sensie moralnym i kulturowym, rujnując porządek i chwiejną równowagę między uświęconą lokalną tradycją, religią a zwyczajami rosyjskiej metropolii. Jest tu widoczne napięcie miedzy normami zachowywanymi i zawieszonymi, tymi, które są ważne bez względu na wszystko, a tymi, które schodzą w cień w obliczu możliwej śmierci. Przekłada się to choćby na obecny w Dzienniku snajpera wątek miłosny. Dokumentalna strona wspomnień stanowi ponadto sugestywny, przekonujący opis walczącego o wolność narodu, ze swą historią, symboliką, mitologią i bohaterami, a także z wyrazistym wrogiem. W pewnym sensie jest to więc także opowieść o słabej, chwiejącej się, rozdartej Rosji znajdującej się na zakręcie między upadłym już imperializmem sowieckim, a mającym się dopiero narodzić współczesnym imperializmem ery Putina.

W warstwie literackiej Dziennik snajpera również robi bardzo interesujące wrażenie. Choć miejscami widać brak porządnej redakcji, choć rażą zdarzające powtórzenia, truizmy i myśli przytaczane za każdym razem w ten sam sposób, nie można odmówić autorowi literackiego talentu. Reporterskie oko uzupełnione zostaje ręką posługującą się piórem bardziej niż sprawnie. Wilk bardzo płynnie potrafi przejść od rzeczowego, twardego opisu do fragmentów bardziej nastrojowych, wręcz lirycznych. Dziennik ma zatem w równym stopniu charakter relacji z wojennych perypetii autora, jak i pamiętnika bardziej osobistego, w którym dzieli się on swoimi przemyśleniami i emocjami. Ta zaangażowana, w pewnym sensie romantyczna strona stanowi wyraźną tekstu. Antyrosyjskość (także w kontekście politycznego życia w Polsce połowy lat 90.), umiłowanie wolności, przywiązanie do wartości, a przede wszystkim ogromny szacunek i przyjaźń z Czeczeńcami zrodzone w braterstwie broni biją ze stron tej książki, nadają jej autentyczności. Nie ma tu cyzelowania, kompromisów, czy ważenia opinii, jest wojna oglądana oczami człowieka, który w pewnym momencie miał dość stania z boku.

Lektura Dziennika snajpera rodzi jednak pewne wątpliwości. O sobie autor pisze na pozór niewiele – historia zaczyna się i urywa dość nagle, miejscami jedynie wtrącane są pewne wątki autobiograficzne w szerszym niż czeczeński kontekście. Przytaczane jednak przez wydawcę slogany mówiące o tym, iż autor się ukrywa przed rosyjskimi służbami, które wydały na niego wyrok śmierci wydają się być niewiele więcej jak budowaniem wokół książki marketingowej otoczki. Wystarczy zaledwie kilka kliknięć, aby bez trudu powiązać Wilka z osobą Mirosława Kuleby, chyba najbardziej znanego polskiego autora zajmującego się Czeczenią, a obecnie znanego lubuskiego winiarza. Nazwisko Kuleby w pewnym sensie uwiarygadnia przekaz, pozwala dostrzec w Dzienniku snajpera coś więcej niż zaledwie opis kilkudziesięciu dni z karabinem w ręku wpisując ten tekst w szerszy dorobek autora. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż po pierwszej publikacji tej książki Kuleba, którego biografia niemal idealnie pokrywa się z tym co pisze o swojej przeszłości Wilk, był sądzony za służbę w obcej formacji zbrojnej. To czy Wilk jest pseudonimem (podobnie jak Mehmed Borz),  literackim alter ego Kuleby, wytworem jego wyobraźni, czy też może inną osobą jedynie luźno z nim powiązaną nie ma w zasadzie większego znaczenia. Ważne, że przekaz książki, choć trochę wbrew tradycji reportażu wojennego wyraźnie zaangażowany i tendencyjny uderza czytelnika autentycznością emocji i śmiertelną egzotyką zrytych rosyjskimi pociskami zbocz gór Kaukazu.

Wydaje mi się, że można uznać Dziennik snajpera za bardzo udane otwarcie wspólnej serii Wydawnictwa WarBook i magazynu „Komandos”. Widać tu bowiem codzienne, mało efektowne oblicze współczesnego konfliktu zbrojnego, widać zaangażowanie i oddanie, widać autentyczne więzi wykute w ogniu wspólnej walki, w poczuciu ciągłego zagrożenia, widać też osobistą historię, ważną nawet jeśli trwała tylko chwilę. Nie sposób oceniać samej osoby narratora, jego postawy i podjętych wyborów. Choć łatwo go potępić, czy nie zgadzać się z jego (przynajmniej werbalnym) radykalizmem, nie sposób odmówić jego czynom pewnego romantyzmu wojownika o wolność, może bardziej zakorzenionego w polskiej mentalności niż skłonni bylibyśmy to przyznać. Owocem jest książka zwracająca uwagę, wciągająca, dobrze napisana i dająca do myślenia. Warto po nią sięgnąć.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...