poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Łatwo być Bogiem - Robert J. Szmidt - recenzja z portalu Fantasta.pl

Kilka lat temu, jeszcze na łamach ś.p. „Science Fiction, Fantasy i Horror”, ukazały się dwie nowelki Roberta J. Szmidta, połączone tytułem Pola dawno zapomnianych bitew (druga z nich z podtytułem Kuźnia). Autor, kojarzony raczej z klimatami post-apo, zaserwował czytelnikom pisma całkiem niezłe science-fiction, flirtujące ze space operą i militarną SF. Jakiś czas później pojawiły się zapowiedzi powieści, która miała się ukazać nakładem wydawnictwa Almaz. Ostatecznie jednak skończyło się na e-booku zbierającym w całość dwa opublikowane dotąd teksty. Kiedy jednak Rebis ruszył z serią „Horyzonty Zdarzeń” (początkowo zresztą pod kierownictwem Szmidta), wydawało się być kwestią czasu, aby od dawna spodziewana powieść wreszcie ujrzała światło dzienne. Tym bardziej, że wygląda na to, iż znów jest całkiem niezły moment na wydawanie „kosmicznej” science-fiction. I faktycznie, po powieściach Rafała Dębskiego, Marcina Przybyłka i Andrzeja Sawickiego w ręce czytelników trafiła otwierająca cykl Pola dawno zapomnianych bitew powieść pt. Łatwo być Bogiem.

Punktem wyjścia cyklu uczynił Szmidt pierwsze z publikowanych wcześniej opowiadań, minimalnie zmodyfikowane. To jednak tylko preludium, swoiste wprowadzenie do właściwej fabuły. Trochę zaskakiwać może przyjęta konwencja: opowiadania sugerowały, iż spodziewać możemy się czegoś w klimacie militarnej space opery. W powieści akcenty rozłożone są jednak nieco inaczej, a temat i scenografia rodzą skojarzenie choćby z Mówcą umarłych Orsona Scotta Carda, czy też Paradyzją Janusza A. Zajdla. W zasadniczej części powieści na pierwszy plan wysuwają się bowiem dwa motywy: pierwszy – obserwacji dwóch prymitywnych ras Obcych i ewentualnych ingerencji w ich kulturę; drugi – funkcjonowania jednostki w zamkniętym systemie, noszącym cechy Goffmanowskiej instytucji totalnej. Do głosu dochodzą wiec klasyczne tematy: wojna, eksploracja czy kontakt. Ale jest coś jeszcze: nieźle pomyślana intryga, każąca głównemu bohaterowi – Henryanowi Świeckiemu, w niejasnych okolicznościach warunkowo zwolnionemu z więzienia – lawirować między ścierającymi się stronnictwami w zamkniętej scenografii kosmicznej stacji.

Z technicznego punktu widzenia mamy wiec do czynienia z lekką, ewidentnie rozrywkową SF. Podkreślają to zresztą wplatane nawiązania (np. system nazwany internetowym nickiem jednego z polskich wydawców, znaczące imiona i nazwiska) czy też specyficzny, przebijający tu i ówdzie humor. Jednym on odpowiada, innym nie do końca, natomiast niewątpliwie styl Szmidta można uznać za charakterystyczny. Tym, co należy zapisać mu jako duży plus, jest wykreowanie bardzo wyraźnego, adekwatnie eksponowanego wątku przewodniego – tytułowego bycia bogiem (a czasem wręcz Bogiem). Zagadnienie sprawczości, jej przyczyn, skutków, przyjmowania roli, siły decydującej czy też wręcz ostatecznej, powraca w różnych postaciach w zasadzie przez całą książkę: od kontaktu z Nieznanym i jego biblijnych konotacji, przez władzę absolutną w zamkniętej społeczności, aż po ingerencje ludzi w mniej rozwinięte kultury. Bez głębi ponad miarę, ale niewątpliwe udało się rozegrać ten temat z pomysłem. Niezłe wrażenie robi też narracja: bez przesadnie forsownego tempa, za to robiąca wrażenie konsekwencją. Widać tu porządek: prezentacja świata, stopniowe wprowadzanie bohaterów i ekspozycja głównej intrygi, aż do efektownego (choć budzącego pewne zastrzeżenia) finału. Pewne urozmaicenie stanowi także przenoszenie od czasu do czasu akcji na powierzchnię obserwowanej planety, choć trzeba przyznać, że czasem taka zmiana perspektywy lekko zgrzyta – przede wszystkim ze względu na fakt, iż zauważalnie zmienia się ton narracji. Nie ma tu jednak dłużyzn, a książkę czyta się jednym tchem. To także na plus.

Nieźle broni się też główny bohater. Może Henryan Święcki nie jest kreacją, która zapisze się złotymi zgłoskami w annałach polskiej fantastyki, jednak jest postacią wiarygodną, ciekawą, skreśloną z pomysłem, o wyraźnym charakterze przejawiającym się czymś więcej niż tylko częstym przytaczaniem wyświechtanych przysłów i powiedzeń (nie zawsze zrozumiałych w świecie powieści). Samo uniwersum przedstawione jest zaś na tyle ogólnikowo, że poza paroma szczegółami (np. krótka historia kolonizacji Kosmosu i wojen toczonych przez ludzkość, specyficzne naleciałości kulturowe jak choćby „podwójne”, złożone imiona itd.) pozostawia autorowi ogromną przestrzeń do wykorzystania w przyszłości. Grunt, że mimo dwóch wyraźnie autonomicznych części, nie mamy poczucia, iż czytamy teksty dziejące się w odrębnych realiach.

Co prawda, można kilka rzeczy Szmidtowi wytknąć: że jak na inwigilację Obcych prowadzoną zdalnie naukowcy wiedzą zaskakująco dużo, że wyjątkowo mało tu pierwiastka „science”, że w zakończenie zbyt mocno zostało zdeterminowane przez efekt Deus ex machina i sprawia wrażenie oderwanego od głównego wątku fabuły – to wszystko prawda. Tyle tylko, że (trochę ku memu zaskoczeniu) niespecjalnie to przeszkadza. Łatwo być Bogiem to literatura przede wszystkim rozrywkowa – o atrakcyjności stanowić ma przede wszystkim niezła, choć niezbyt skomplikowana fabuła, intrygujący świat i lekki, atrakcyjny styl autora. I faktycznie tak jest. Muszę przyznać, że brakowało mi takiej niezbyt zobowiązującej osadzonej w kosmosie science fiction. Autor Apokalipsy według Pana Jana i tłumacz takich autorów, jak Isaac Asimov, Mike Resnick, Nancy Kress czy David Weber, pokazał, że całkiem sprawnie radzi sobie z konwencją i jest w stanie zaproponować własną jej wizję. I choć pierwszy tom Pól dawno zapomnianych bitew nie ma ciężaru gatunkowego powieści Alastaira Reynoldsa czy Paula McAuley'a, warto się nim zainteresować. A może wręcz właśnie dlatego.

4,5/5

3 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Szmidta. Widzę, że zdecydowanie muszę to nadrobić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek proponuję "Apokalipsę wg Pana Jana" albo właśnie "Łatwo być Bogiem". Byle nie "Zaklinacza" ;)

      Usuń
  2. Robert Szmidt jest jak Ulryk z cyklu "Drenai" Gemmella. Rośnie, ma w sobie znamię wielkości.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...