piątek, 24 października 2014

Wieczna wojna - Joe Haldeman - recenzja z portalu Fantasta.pl

W przypadku militarnej odmiany science fiction można mówić o trzech powieściach stanowiących ścisły fundament konwencji. O ile jednak Wojna światów Wellsa jest przede wszystkim znaczącym wprowadzeniem tematu wojny do literatury fantastycznej, o tyle kanon dla współczesnej wersji takiego połącznia ustanowiły dwa teksty, jakże odmienne od siebie w wymowie: Żołnierze kosmosu Roberta A. Heinleina i Wieczna wojna Joe Haldemana. Co ciekawe – oba zostały napisane przez byłych żołnierzy i wyraźnie widoczne są w nich wątki autobiograficzne. O ile jednak powieść Heinleina (oficera, absolwenta Akademii w Annapolis, służącego w US Navy w okresie jej najintensywniejszego rozwoju) powstała w okresie zimnej wojny i w swej filozoficznej warstwie ma wymowę pro-wojenną, wręcz militarystyczną, o tyle wojenne doświadczenia Haldemana przyczyniły się do powstania tekstu zupełnie odmiennego. Pochodzący z Oklahomy autor, który został powołany do US Army, a następnie ranny w czasie wojny w Wietnamie, wpisał się niejako w ducha epoki tworząc tekst poruszający, a jednocześnie głęboko antywojenny.

Wieczna wojna przedstawia historię kariery wojskowej Williama Mandelli (podobnie jak autor absolwenta fizyki) w czasie rozciągniętej na wiele setek lat wojny ludzkości z enigmatyczną rasą Tauran. W samej konstrukcji powieści widać przyjęcie schematu analogicznego do tego, który zastosował Heinlein. To jeden z wielu punktów, w których Haldeman prowadzi dialog ze swoim wielkim poprzednikiem. O ile jednak w Żołnierzach kosmosu wojna prowadzona jest w konkretnym celu, przeciw konkretnemu wrogowi, a życie żołnierza - choć trudne - ma wyraźny cel i sens, o tyle Wieczna wojna prezentuje problem w sposób znacznie bardziej skomplikowany, zwracając uwagę na paradoksy i problemy rodzące się w zamkniętej społeczności wojska. Sporo miejsca zajmuje kwestia relacji osobistych między poszczególnymi członkami jednostki, sprowadzona w ogromnym stopniu do relacji seksualnych. To kolejny z punktów, w których powieść Haldemana wpisała się w ducha epoki, podejmując w dość prowokacyjny sposób kwestie seksu i orientacji seksualnej. O tym jednak dalej. Sam konflikt zbrojny potraktowany jest jako kuriozalny, niezrozumiały, zbierający okrutne żniwo, choć prowadzony bez zrozumienia sensu, celu, ani nawet jasnych reguł za pomocą których się toczy. To gorzki głos pokolenia Amerykanów naznaczonych przez Wietnam, pokolenia na którym piętno odcisnęły szok pola bitwy, trauma straconych kończyn i tysiące przetrąconych życiorysów.

Wieczna wojna wyróżnia się na tle powieści Heinleina znacznie poważniejszym potraktowaniem wątku science fiction. To nie tylko powieść-traktat antywojenny, to przede wszystkim znakomita, napisana z rozmachem fantastyka podejmująca kwestię rozwoju społeczeństw, technologii, a także tego jak w zasadzie mógłby wyglądać konflikt toczony w przestrzeni kosmicznej i jakie skutki musiałby on wywrzeć na biorących w nim udział ludziach. Wojna z Tauranami nie dość, że toczona z nieznanych nikomu przyczyn, jest dokładnie taka jak w tytule – wieczna. Pomijając już naukowe podstawy technologii podróży gwiezdnych z wykorzystaniem kolapsarów, Haldeman oddaje ogrom Kosmosu pokazując ile czasu zajmuje gwiezdna wojaczka. Zjawisko dylatacji czasu powoduje nie tylko, iż walczący w przestrzeni żołnierze są niejako obok trwającego setki lat rozwoju społeczeństw – ma ono swoje brzemienne konsekwencje dla samego sposobu prowadzenia walki. Najprostsze manewry pokazywane w setkach filmów science fiction jako momentalne tu trwają godziny i dni. Banalna operacja logistyczna zajmuje miesiące i lata. A wszystko to w sytuacji gdzie czas płynie nieubłaganie i nigdy nie wiadomo jak bardzo przeciwnik zdołał rozwinąć technologię, czy, jak i za pomocą jakich środków przystąpi do walki. Brzemienne skutki dotykają też samych żołnierzy – osoba, która brała udział w dwóch-trzech misjach, dla której minęło ledwie kilka lat czasu subiektywnego, w obiektywnej czasoprzestrzeni jest weteranem z kilkudziesięcio- czy wręcz kilkusetletnim stażem. Biorąc pod uwagę dynamiczne zmiany, jakie mają w tym czasie miejsce na Ziemi (tak w gospodarce, jak i w kulturze), mamy do czynienia z nieuchronnym wystąpieniem zjawiska nieprzystosowania weteranów do funkcjonowania poza zamkniętym światem armii. Zresztą, różnice w języku czy obyczajowości stają się z czasem dostrzegalne także między doświadczonymi oficerami a rekrutami. U Haldemana symbolem tych przemian staje się kwestia homoseksualizmu, który ze sposobu na walkę z przeludnieniem staje się na przestrzeni lat dominującą orientacją seksualną.

Wbrew gorzkiej, antywojennej wymowie jest w Wiecznej wojnie pewna iskierka nadziei na to, iż ludzkość na pewnym etapie potrafi się opamiętać i zastanowić nad celowością swych działań. Choć jest to opowieść przede wszystkim o człowieku wrzuconym w ogromną niezrozumiałą wojenną machinę, ofiarami konfliktu stają się nie tylko jednostki, ale całe społeczeństwa. Haldeman świetnie wyważył proporcje między czysto militarną akcją, wątkami obyczajowymi a typowym dla science fiction wizjonerstwem. W efekcie powstała powieść znakomita – wciągająca od początku do końca, dająca do myślenia. A jednocześnie będąc owocem swych czasów w stopniu podobnym do Żołnierzy kosmosu tak od nich różna, że stanowiąca jeden z dwu biegunów wzorca współczesnej, problemowej militarnej science fiction. Krótko mówiąc, klasyk, który warto poznać.

5/6

2 komentarze:

  1. Klasyk bez dwóch zdań. Po recenzji aż zachciało mi się przeczytać go ponownie. :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...