środa, 1 kwietnia 2015

Saga, Tom 2 – Brian K. Vaughan, Fiona Staples - komiksowa recenzja z Szortalu

Pierwszy tom Sagi autorstwa Briana K. Vaughana i Fiony Staples okazał się być ogromnym sukcesem artystycznym, zdobywając mnóstwo nagród, a także uznanie zarówno krytyki, jak i czytelników. Kosmiczne perypetie Alany i Marko – uciekinierów próbujących chronić swą córeczkę przed okropieństwami wojny – potrafiły przykuć uwagę odbiorców barwnym światem, wyrazistymi postaciami, niezłymi dialogami, a także zapadającą w pamięć oprawą graficzną, pełnymi garściami czerpiącą zarówno ze stylistyki space opery, jak i fantasy.  Na szczęście dla polskiego czytelnika już kilka miesięcy po premierze zbiorczego wydania sześciu zeszytów, które otworzyły serię, Mucha Comics postanowiło wydać drugi tom Sagi. I już na wstępie muszę zaznaczyć, ze jest on równie dobry… choć nieco inny.

Można przyjąć, że pierwsza odsłona komiksu Vaughana i Staples była typowym „otwieraczem”: wprowadzała głównych bohaterów, zarysowywała świat, zawiązywała główne wątki, wreszcie przedstawiała trzy główne perspektywy narracyjne. Ot, dość klasyczne rozstawienie planszy i figur, plus kilka podstawowych ruchów, na tyle interesujących by wciągnąć do gry możliwie dużą ilość zainteresowanych. Było efektownie i intrygująco, zaś autorzy udowodnili, że nawet posługując się wytartymi do cna schematami są w stanie osiągnąć oryginalny rezultat. W drugim tomie Vaughan idzie za ciosem, rozbudowując i uzupełniając to, co już udało się czytelnikowi zaprezentować. Wprowadza też kilka nowych elementów. W głównym wątku opowieści ni stąd, ni zowąd, pojawiają się rodzice Marko nie tylko zwiększając i tak już znaczną dynamikę relacji między bohaterami, ale także tworząc pretekst do rozciągnięcia narracji w czasie. Za pomocą wprowadzanych retrospekcji poznajemy nie tylko relacje rodzinne ojca Hazel, ale przede wszystkim historię samego mezaliansu miedzy parą głównych bohaterów. Sporo miejsca otrzymują też dwie pozostałem postaci, z których perspektywy snuta jest opowieść: łowca nagród Uparty, który łączy siły z Gwendolyn -  byłą narzeczoną Marko - która pomaga mu się wydostać z seksualnej niewoli, zaprezentowane w pierwszym tomie dziecko, a także Książę Robot IV, także podążający tropem głównych bohaterów i ich córki. W tym ostatnim przypadku świetnie wpleciony zostaje motyw pojawiającej się tu i ówdzie książki niejakiego D. Oswalda Heista. W drugim tomie Sagi nieco mniej prezentacji świata przedstawionego – autorzy skupili się raczej na pogłębieniu bohaterów, pokazaniu ich motywacji, wielowymiarowości. Sprawdza się  to rozwiązanie całkiem nieźle, tym bardziej, że w odpowiednich momentach pojawiają się fabularne twisty, skutecznie budujące napięcie.

Podobnie jak w przypadku pierwszego z wydań zbiorczych, w odniesieniu do wizualnej strony komiksu wyobraźni i talentowi autorów wciąż niczego nie brakuje. Mamy zatem całą plejadę różnorodnych (często groteskowych) humanoidów, tłukącego kością olbrzyma, gwiezdnego potwora i pojazdy kosmiczne. Standardowo nie brakuje też dosadnych przedstawień seksu i przemocy. Rysunki Staples rodzą co prawda kontrowersje, moim zdaniem są jednak znakomite. Przede wszystkim dzięki wybiórczemu stosowaniu czarnego konturu znakomicie udaje się jej wyeksponować to, co w poszczególnych kadrach istotne. Tła są jedynie… no cóż, tłami. Miłośnicy rysunków pełnych detali mogą się więc faktycznie czuć pewien niedosyt. Jest w tych pracach jednak coś innego, co uznaję za ich ogromną zaletę – ilustratorka ma niezwykły talent do oddawania mimiki postaci. Nie ma tu jakichś dziwnych proporcji czy grymasów, jest za to faktyczna ekspresja, wraz dialogami współtworząca dynamikę postaci.

Choć tu i ówdzie przebijają głębsze myśli i treści, to jednak trzeba sprawę postawić jasno: nie oszukujmy się – Saga to komiks ze wszech miar rozrywkowy – ma być barwnie, efektownie, dowcipnie, z odpowiednią domieszką brutalności i dosadności; czytelnik ma być co rusz zaskakiwany, bądź wprawiany w zachwyt, a przede wszystkim, ma chcieć być częścią niezwykłej podróży bohaterów. Czy Vaughan i Staples udało się osiągnąć ten rezultat? Moim zdaniem bezwzględnie tak. Warto po Sagę sięgnąć i zanurzyć się w jej świat.

5,5/6

PS. Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego

1 komentarz:

  1. Wciąż chcę sięgnąć po ten komiks, ale waham się kupić "Fatale" czy "Sagę".... :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...