środa, 26 sierpnia 2015

Placówka Basilisk - David Weber - recenzja

Twórczość Davida Webera często bywa przywoływana jako przykład modelowego wręcz „pisarstwa tasiemcowego”. Choć Amerykanin brał się za bary z wieloma konwencjami, od fantasy po historię alternatywną, to jednak najbardziej znany jest z wielotomowych militarnych space oper, z cyklem o Honor Harrington na czele. Placówka Basilisk była pierwszą z książek osadzonych w tzw. „Honorverse” – jak widać po latach na tyle udaną, by przysporzyć tak autorowi, jak i głównej bohaterce, grono oddanych fanów, a samemu cyklowi pozwolić rozrosnąć się do kilkudziesięciu powieści, zbiorów opowiadań, komiksów i opowieści „young adult”. Czy po przeszło 20 latach od premiery książka ta wciąż się broni i jest w stanie przyciągać do utworów Webera kolejnych czytelników? Myślę, że tak.

Termin „militarna space opera” na pierwszy rzut oka budzić może skojarzenia z twórczością Heinleina czy Haldemana, gdzie konflikt na kosmiczną skalę stawał się pretekstem do stworzenia złożonych, bogatych fabuł o wojnie, postępie i naturze człowieka. U Amerykanina mamy jednak do czynienia z nieco odmiennym podejściem do tematu. Po pierwsze, jest to literatura ze wszech miar rozrywkowa, zdecydowanie mniej stawiająca na poruszanie ważkich problemów, bardziej skupiająca się na wciągającej fabule, wartkiej akcji czy też prezentacji interesującego świata przedstawionego. Po drugie, Weber postanowił złożyć swoisty hołd C.S. Foresterowi i jego powieściom o perypetiach Horatia Hornblowera – oficera Royal Navy z okresu wojen napoleońskich. Cykl o Honor Harrington jest więc jego swoistym odpowiednikiem – zaplanowanym na pokazanie historii służby młodej pani oficer Royal Manticoran Navy. Oczywiście przełożenie realiów początku XIX wieku na konwencję space operowy nie należy do zadań najprostszych, jednak muszę przyznać, że autor wykonał w tym obszarze znakomitą robotę. Sam świat, wraz z historycznym i „astropolitycznym” położeniem Królestwa Manticore (w sposób oczywisty wzorowanego na Zjednoczonym Królestwie) jest opisany ciekawie i w detalach zaspokajających ciekawość czytelnika, choć może niekoniecznie satysfakcjonującym fantastycznonaukowych purystów. Tym, co stanowi o sile tej prozy, jest raczej forma, w jakiej oddano realia Royal Manticoran Navy i kosmicznej wojny. Tu Weber odwołał się do strategii wojennomorskiej okresu pierwszej wojny światowej. Efekt jest naprawdę znakomity – widać jak technologiczne możliwości zazębiają się z taktyką prowadzenia działań zbrojnych, widać codzienne życie oficerów i marynarzy gwiezdnej floty, czuć wojskowy dryl i emocje zbrojnego starcia… a także polityczną grę, jaka zawsze determinowała życie wojskowych. To właśnie świat przedstawiony i wartka akcja są tym, co (przy moim niemałym zaskoczeniu) nie pozwoliło mi się od Placówki Basilisk łatwo oderwać.

Trzeba uczciwie oddać, iż nie jest to jednak proza tak do końca idealna. Przede wszystkim kuleje nieco kreacja postaci – w tym głównej bohaterki. Można się co prawda zasłaniać, iż trudno oczekiwać pogłębionej charakterystyki osoby zdystansowanej, na chłodno podchodzącej do rzeczywistości, jednak efekt jest raczej taki, że zarówno sama Honor, jak i spora ilość postaci drugo- i trzecioplanowych jawią się jako nieco papierowe, wyidealizowane. W tak złożonym, ciekawie zbudowanym świecie aż prosi się o wprowadzenie nieco więcej szarości i półcieni, gdy przychodzi do kreacji bohaterów. Niestety, Weber wpada w raczej przewidywalny czarno-biały schemat, co może nie jest jakąś wielką wadą przy literaturze czysto rozrywkowej, jednak nieco mniej oczywistości z pewnością by tej powieści nie zaszkodziło. Zwolennicy kwiecistego języka także nie powinni mieć względem Placówki Basilisk specjalnie wygórowanych oczekiwań. Pisarsko Amerykanin to bardzo solidny, ale jednak rzemieślnik, w którego przypadku język służy przede wszystkim za nośnik treści, ewentualnie za narzędzie do budowy klimatu, mające odzwierciedlać tak poruszaną problematykę, jak i swoistość świata przedstawionego. W związku z tym można się spodziewać znacznej ilości militarnego żargonu, stosowania specyficznych terminów, form itd. Widać też, że sporo pracy wymagało przetłumaczenie tej książki w sposób przystępny dla polskiego czytelnika. A że nie zauważyłem w tym obszarze jakichś istotnych mankamentów (drobnostek liczyć nie warto), pracę Jarosława Koterskiego ocenić należy pozytywnie.

Jak zaznaczyłem wcześniej, Placówka Basilisk miło mnie zaskoczyła. Spodziewałem się raczej mało wyrafinowanej kosmicznej nawalanki, a dostałem niezłą powieść, z wciągającą fabułą i przekonująco zbudowanym klimatem gwiezdnej marynarki. Być może na pozytywną ocenę miał pewien osobisty sentyment z dzieciństwa, gdy fascynowałem się tematyką wojennomorską – niewątpliwie udało mi się bowiem odnaleźć w powieści Webera cząstkę klimatu, który uwielbiałem w tekstach Pertka czy Flisowskiego – jednak nie umniejsza to w niczym doskonałej pracy, jaką wykonał autor. Mając bowiem świadomość zdecydowanie bardziej rozrywkowego niż problemowego podejścia do konwencji, stworzył nie tylko przekonujący, robiący wrażenie detalami świat i jego mieszkańców. Udało mu się także wpisać weń naprawdę niezłą, choć przecież prostą w swych zrębach historię. I może jest sporo prawdy w stwierdzeniu, że w całym swym chaosie i złożoności wojna jest instytucją bardzo prostą, gdzie chodzi w zasadzie o dwie rzeczy: pokonanie wroga i lojalność względem „swoich” – kimkolwiek i jacykolwiek by ci „swoi” nie byli. Sprowadzając się na tak fundamentalny poziom, bez trudu znajdziemy te prawdy w książce Webera, co w moich oczach daje tej prostej, rozrywkowej historii mnóstwo siły. Bo Placówka Basilisk najzwyczajniej w świecie bardzo mi się podobała.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...